fbpx

Pracodawcy Pomorza

ENenglish

Tropiki w sercu biurowców, czyli… Uszy słonia pachnące Chanel No 5

 

 

Już od 29 maja dostępna jest – zarówno dla pracowników korporacji jak gości z zewnątrz – nowa atrakcja w Olivia Business Centre. To Olivia Garden – tropikalna oaza pośród nowoczesnych biurowców. A oto jak do tego doszło:

Rozmaite są sposoby na przeczekanie pandemii koronawirusowej. Maciej Grabski – projektodawca i twórca Olivia Business Centre, postanowił (zasięgnąwszy opinii pracowników),  że to najlepszy czas na założenie tropikalnej oazy w samym sercu biznesowego centrum. Uznał, że idealny będzie luty 2021, ponieważ większość zatrudnionych w firmach rezydujących w OBC, pracuje on-line, więc nie będzie ciekawskich niepotrzebnie pałętających się po obiekcie. Założył też, że nie ma sensu czekać aż drzewa wyrosną, trzeba sprowadzić dobrze wyrośnięte okazy – najlepiej około 10 metrów.

 

Marta Kłos (z lewej) i Małgorzata Szumała / fot. Wiesław Malicki

 

To była chyba najbardziej zwariowana akcja świata – wspominają dwie opiekunki Oliwia Garden – Marta Kłos – menedżer sprzedaży i eventów Olivia Star Top i Małgorzata Szumała – specjalista marketingu, rzecznik prasowy. Oto co nam powiedziały:

Rośliny pochodzą ze wszystkich części świata (prócz Antarktydy) i już uprzednio aklimatyzowały się w największej w Europie szklarni w Niderlandach. Ale był problem. Jak jak je w środku zimy dostarczyć do Gdańska? Osiem tirów woziło cenny ładunek po kolei co noc.

W OBC powstał specjalny tunel, łączący samochody z multiszklarnią. Najpierw czekano, aż temperatura w tunelu wyrówna się z tą w szklarni i w samochodach, co trwało około godziny. Następnie 14 mężczyzn przewoziło te rarytasy do miejsca przeznaczenia na wózkach transportowych, przemyślnie powiązanych łańcuchami. Było w tym 30 dużych drzew ok. 10-metrowych i 40 liczących sobie ponad 4 m.

Transporty, zanim dotarły, były powodem zdenerwowania także w Gdańsku. Sztab ludzi porównywał aplikacje pogodowe i sytuację na granicach. Będzie mróz? Wichura? Covidowe blokady na granicach? Wszystko to mogło sparaliżować przejazdy tirów. Na szczęście wszystko się udało. Żaden okaz nie ucierpiał w drodze. Obecnie widać już, że się aklimatyzują – mają przyrosty, pojawiają się pąki, niektóre kwitną Nad ich dobrostanem czuwa sztab ludzi i skomplikowane instalacje utrzymujące optymalną temperaturę, wilgotność i naświetlanie.

 

fot. Wiesław Malicki

To nie tylko ogród botaniczny

 

Ideą tego miejsca jest, aby była to oaza wytchnienia, miejsce odreagowania stresów, wypoczynku na łonie natury, ale też nietuzinkowe miejsce pracy. Wnętrze świetnie nadaje się też na eventy, warsztaty i uroczystości towarzyskie a nawet rodzinne

– Czekamy, aż ktoś zorganizuje tu pierwszy ślub – mówi Marta Kłos. Na parterze jest wymarzone ku temu miejsce i super sceneria. Jest prawie okrągły placyk z niewielkim podwyższeniem. Są ławki dla osób towarzyszących uroczystości. Stoliki ustawiono na tym poziomie i na antresoli. I zachwyca bajkowa roślinność wokół. Nie będzie też problemu z podaniem szampana a nawet drobnego poczęstunku.

 

W cieniu kakaowca i zapachu francuskich perfum

 

Liczba roślin i ich różnorodność jest imponująca. Jest tu 150 gatunków, w sumie ok. 3 tys. okazów. Część to unikaty. Czekamy, kiedy zakwitnie jagodlin wonny – oznajmia Małgorzata Szumała – dostarcza on olejku będącego składnikiem perfum Chanel No 5. Nie powiemy jednak, które to drzewko, bo zainteresowane damy mogłyby je ogołocić z kwiatów. Już pięknie kwitnie hibiscus, ale chyba zwiedzający nie przerobią go na herbatę Jest też krzew, którego kwiaty służą jako ozdoba Tahitankom. I plumerie. Z ich kwiatów sporządza się słynne girlandy powitalne na Hawajach. To  symbol miłości. Płonie dopiero w temperaturze 300 st. C. Wyrabia się też  z niego biżuterię. Niebawem zakwitnie bananowiec. Dla Afrykanów to nie tylko dostarczyciel smacznych owoców, ale też zabezpieczenie przed głodem. Wyschnięte liście i pień przerabia się na mączkę, z której wyrabia się rodzaj placków.

Ciekawy jest też kakaowiec. Już widać, że jego kwiaty, z których wykształcą się owoce, wyrastają prosto z pnia. Zwróćmy uwagę na tego fikusa. Przeżył w 2005 roku huragan Katrina, który spustoszył Nowy Orlean. Jest tak żywotny, że wytrzymał też przeprowadzkę do niderlandzkiej szklarni a potem ekspedycję do Gdańska. To drzewo ma ciekawy pień – wygląda jak misternie spleciony warkocz. Ten okaz (alokazja olbrzymia), nazywany jest uszami słonia – to aluzja do do jego największych na świecie liści, które dorastają w Malezji w naturze do 10 metrów długości przy szerokości do 3 metrów. W warunkach szklarniowych aż tyle nie osiągnie, ale i tak jest co podziwiać.

 

fot. Wiesław Malicki

Tam goście, tam i domowi…

 

Jak pisał Mickiewicz w „Panu Tadeuszu”: Brama na wciąż otwarta przechodniom ogłasza, /Że gościnna i wszystkich w gościnę zaprasza… Może nie do końca tak. Ten tajemniczy ogród został wymyślony przez rezydentów OBC i bezpłatnie ma im służyć. Mogą tu przychodzić aby pracować, odpocząć, albo po prostu pooddychać powietrzem, które jest jak balsam dla płuc, posłuchać szmeru potoków i śpiewu ptaków a nawet (w części kawiarnianej) delikatnej muzyki. Muszą się jednak zapowiedzieć przez odpowiedni portal – chodzi o to, że ta oaza natury ma określoną pojemność. Goście z zewnątrz też muszą zarezerwować sobie czas odwiedzin. Dla nich pobyt jest płatny w wysokości 10 zł, ale jest szereg ulg, które mogą go obniżyć nawet do 2 zł. Jest też możliwość wykupienia biletu połączonego z usługą gastronomiczną. To kosztuje 25 złotych.

 

To wszystko ma jednak poważną wadę. Czas pobytu w tym pięknym, interesującym miejscu płynie stanowczo za szybko.


Anna Kłos