MAŁY PRAWNY DYLEMAT
Na początek trochę semantyki. Przedsiębiorca to brzmi dumnie. Oznacza kogoś, kto stawia przed sobą zadania, podejmuje wyzwania, daje pracę itp. Przedsiębiorczość w Polsce to wręcza misja społeczna… Co innego biznesmen. To określenie jest raczej pejoratywne i w potocznym rozumieniu oznacza kogoś kto jak ten holenderski trener robi wszystko tylko dla pieniędzy. A to przecież grzech, chyba że buduje się kościół czy inną plebanię. Nieprzypadkowo gracze giełdowi każą nazywać siebie „inwestorami”.
Teraz trochę eufemizmu. Nierzadkim zjawiskiem w polskim biznesie są fortuny powstałe wyłącznie w wyniku obracania kapitałem. Tanio kupić, drogo sprzedać, zysk szybko zainwestować w podobny interes gdyż to rokuje szybszy przyrost kapitału niż budowa fabryk. Nawet gdy są to fabryki taniego wina. Staropolskie porzekadło przestrzegało: Pan Bóg dał kupca a diabeł faktora, co niekoniecznie jest całą prawdą o zjawisku pośrednictwa finansowego. Na pewnym etapie rozwoju ekonomicznego jest wręcz niezbędne. Źle zaczyna być gdy jest ono traktowane instrumentalnie jako narzędzie nacisku ekonomicznego. Można to ująć tak: pośrednictwo tak – wypaczenia nie.
Pytanie retoryczne. Czy to „niewidzialna ręka rynku” sprawiła że Hydrobudowa Polska S.A. nie wypłaciła 49 000 000 zł, dostawcom i podwykonawcom Trasy Słowackiego w Gdańsku? Zbyt dużo tu zbiegów okoliczności aby nie odnieść wrażenia że środki finansowe przelane na ten cel przez inwestora czyli miasto Gdańsk zostały przekierowane na inny biznesowy cel. Wszyscy kojarzą to z zakupem firmy „Rafako” przez PBG S.A. w skład którego wchodzi Hydrobudowa. Podejrzenia uwiarygodnia fakt, że Gmina Miasta Gdańsk próbowała temu przeciwdziałać przelewając środki bezpośrednio na konta podwykonawców. Kres tym zabiegom położyło ogłoszenie upadłości przez kilka z firm wchodzących w skład grupy PBG S.A. Niektóre z możliwością zawarcia układu.
Co sądzić o tzw. „upadłości układowej”? Może to niekiedy jest jedyna szansa na odzyskanie przynajmniej części należności przez wierzycieli, ale coraz częściej jest to instrument zmuszania wierzycieli do rezygnacji z części swoich pieniędzy. Najlepsze w tym „myku” jest to, że nie niesie w praktyce konsekwencji dla „upadającego” który z chwilą zebrania podpisów pod układem może zastosować „powtórkę z rozrywki”.
Mała dygresja. Wiadomość o ogłoszeniu upadłości układowej to dla „inwestorów giełdowych” z reguły dobra wiadomość. Taka była dla akcji PBG.
Reasumując sytuację prawną:
-Prawo zmusza do płacenia (miasto Gdańsk Hydrobudowie).
-Prawo pozwala nie płacić (Hydrobudowa podwykonawcom).
-Prawo wydaje się być bardziej surowe dla kogoś kto –dajmy na to – posądza biznesmena o kradzież , niż sama kradzież. Do takiego wniosku skłania oględność z jaką Pracodawcy Pomorza sformułowali wniosek do Prokuratora Generalnego RP w sprawie nieprawidłowości przy budowie Trasy Słowackiego. W zawiadomieniu piszą o „podejrzeniu popełnienia przestępstwa” i proszą o „podjęcie z urzędu działań wyjaśniających ew. naruszenia prawa”. Co by znaczyło że nie wierzą w celowość udania się do Sądu. Z drugiej strony prawnicy podkreślają że polskie prawo nie jest precedensowe i w praktyce każdy wyrok jest możliwy. (Nie odnosimy się tej chwili od kwestii sprawiedliwości). w
Ciśnie się fundamentalne pytanie. Co robić? Np. co robić aby młodzi Polacy zechcieli zakładać swoje przedsiębiorstwa w kraju? Albo żeby budowali fabryki zamiast ograniczać się do gry na giełdzie?
Chyba nie obejdzie się bez zmian. Im szybciej tym lepiej.
Autor: Janusz Baran