Wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej to największe i najbardziej zaskakujące wydarzenie w światowej ekonomii od wielu lat. Brytyjczycy, wbrew prognozom rynku, powiedzieli „nie” Wspólnocie i za moment rozpoczną procedurę wychodzenia z Unii. Brexit to wydarzenie bez precedensu i ciężko będzie je w przyszłości przebić. Wydaje się, że tylko jedne wydarzenie mogłoby to zrobić. Byłby to całkowity rozpad Unii Europejskiej i strefy euro.
Ulewne deszcze i podtopienia w dniu referendum? A może ślepa wiara, że to niemożliwe. Ciężko dziś stwierdzić, co przeważyło za opuszczeniem Unii. Jeszcze na godziny przed głosowaniem, sondaże dawały przewagę jej zwolennikom. Mało tego – te przeprowadzone w dniu głosowania również nie pozostawały złudzeń co do tego, że Unia przetrwa w obecnym składzie. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Zwolenników opuszczenia Wspólnoty było niemal milion więcej. Ostatecznie niemal 52 proc. uprawnionych zakreśliło „nie” i Brexit już niedługo stanie się faktem.
Chwilę po decyzji, przez rynek przeszedł sztorm. Brytyjski funt zanurkował w relacji do euro z 1,3 do 1,2 i jest najniżej od 2014 roku. Jeszcze mocniejszą reakcję mieliśmy w relacji do dolara – funt spadł tak mocno, że znalazł się najniżej od połowy lat 80-tych. Niestety, oberwało się też walutom spoza koszyka państw rozwiniętych, a więc również Polsce. Złoty co prawda zyskał wobec funta 30 groszy, ale mocno tracił względem pozostałych najważniejszych walut. Wszystkie, czyli euro, dolar i frank kosztują już ponad 4 złote.
Naturalnie zyskało również złoto. W piątek, czyli w dniu ogłoszenia wyników, szlachetny kruszec poszybował kilka pięter w górę i przez moment trzymał pułap w pobliżu 1360 dolarów, czyli najwyżej od 2014 roku. Ostatecznie cena ustabilizowała się w pobliżu 1330 dolarów za uncję, czyli niemal 3 procent powyżej zamknięcia w poprzedni piątek.
Inwestorzy na całym świecie powoli przerzucają uwagę z Wysp na wydarzenia wewnątrz kontynentu. Po czwartkowym „nie”, przez kraje Unii przetoczyła się fala antyeuropejskich nastrojów. Przeciwnicy Wspólnoty dostrzegli poważną szansę, że również ich rodacy mogą opowiedzieć się za wyjściem. Z danych zebranych przez VisualCapitalist wynika, że referendum chcieliby również Włosi – zagłosował chciałoby aż 57 procent ankietowanych. Niewiele mniej, bo w pobliżu 55 procent, we Francji. Dodajmy, że sondaże zostały przeprowadzone przed publikacją wyników w Wielkiej Brytanii, co oznacza, że zwolenników referendum w Europie jest dziś jeszcze więcej.
Co ciekawe, ryzyka efektu domina nie dostrzegają władze UE. Martin Schulz, szef Parlamentu Europejskiego, w wywiadzie dla austriackiego dziennika „Kurier” zasugerował, że antyeuropejskie nastroje w Wielkiej Brytanii to ewenement. – W większości krajów UE przeważająca większość obywateli zdecydowanie jest za Europą i wie, że Europa jest gwarantem pokoju, stabilności i dobrobytu – stwierdził Schulz.
Drugorzędne znaczenie w ubiegłym tygodniu miały pozostałe wydarzenia makro, aczkolwiek w dłuższym terminie nie należy ich ignorować. W piątek światło dzienne ujrzał najnowszy odczyt indeksu Uniwersytetu Michigan. Nastroje konsumentów spadły w czerwcu z 94,1 do 93,5 punktu w maju. Przyczyną pogorszenia były prawdopodobnie wzrosty cen paliw oraz spadki cen akcji na tamtejszych giełdach.
Michał Tekliński, Mennica Wrocławska – Grupa Goldenmark