Zbigniew Canowiecki
Prezydent Pracodawców Pomorza
Przewodniczący zespołu ds. ochrony zdrowia Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego
Najpierw brawa, później rozliczenie.
Dzisiaj bijemy brawo i śpiewamy na balkonach w podziwie i podziękowaniu medykom narażającym swoje życie i zdrowie. Jutro, za miesiąc, za rok przyjdzie czas rozliczeń, ocen i podsumowań. Będzie wiele osób, które zdecydują się oskarżyć szpitale i lekarzy żądając odszkodowań za, ich zdaniem, zaniedbania które doprowadziły do utraty przez nich zdrowia lub życia przez bliskie im osoby. Pacjent lub jego rodzina często uważają, że szpital mógł zrobić więcej, lepiej lub inaczej. Szpitale oraz lekarze dążą do szybkiej i profesjonalnej pomocy każdemu pacjentowi w miarę swoich możliwości z zachowaniem obowiązujących zasad i procedur, których czasami nie może lub nie chce zrozumieć pacjent lub jego rodzina przekonana, że osoba im bliska… umiera.
Niestety w tej nowej i obcej dla wszystkich sytuacji pandemii koronawirusa opracowywane w Ministerstwie Zdrowia algorytmy postępowań zmieniały się kilka razy w ciągu doby. Nikt nie znał dokładnie symptomatologii ani obrazów radiologicznych tej nowej choroby. Powstały zatory diagnostyczne z chwilą uruchomienia badań testowych tylko w jednym laboratorium w województwie pomorskim. W marcu lekarze i kierownictwa szpitali przeżywały konieczność wykonania dramatycznego polecenia o wstrzymaniu przyjęć planowych zastanawiając się ile osób będzie cierpieć lub umrze w domu z innych przyczyn niż koronawirus. Problematyka związana z chorobami zakaźnymi nigdy nie była priorytetowa a gdański Szpital Zakaźny był postrzegany jako zapomniany, niedoinwestowany i niechciany do momentu przejęcia go przez Szpitale Pomorskie. Dlatego też jak będziemy chcieli w przyszłości rzetelnie ocenić obecną sytuację w ochronie zdrowia będziemy musieli uwzględnić warunki w jakich zmuszone były działać szpitale. Dlatego też staram się okresowo dokonywać bieżącej oceny sytuacji w ochronie zdrowia na bazie pozyskanych od początku epidemii wielu informacji zarówno od pacjentów jak i pracowników szpitali. Kiedy przygotowywałem w połowie kwietnia artykuł podsumowujący pierwsze tygodnie walki z pandemią otrzymałem maila w którym z perspektywy ludzi odpowiedzialnych za ochronę zdrowia dokonano syntetycznej oceny bieżącej sytuacji. Padły w nim mocne słowa. Gorzkie, krytyczne, ale odważne. O tym, że struktury władzy nie sprostały zadaniu, bezradności i pustosłowiu, chaosie organizacyjno – decyzyjnym oraz brakach materiałowo – sprzętowych. Uznając, że najbardziej wiarygodnym będzie zacytowanie w artykule całego tekstu otrzymanego maila zrobiłem to, praktycznie niczego nie zmieniając.
Minęły kolejne tygodnie. Jeden z bardziej znanych pomorskich lekarzy napisał ostatnio, że jest załamany i czuje się coraz bardziej zagubiony nie znając odpowiedzi na wiele pytań w sytuacji kiedy wirusolodzy, politycy i eksperci zdążyli zaprzeczyć po wielokroć własnym teoriom, a każdy z nich ma dzisiaj inną. Chaos informacyjny pogłębiają przychodzące do szpitali różnego rodzaju zalecenia konsultantów krajowych, towarzystw naukowych lub branżowych izb medycznych. A poza tym: zaopatrzenie w środki ochrony osobistej się poprawiło dzięki zakupom za środki własne szpitali, sponsorów oraz w ramach dostaw z Agencji Rezerw Materiałowych. Szkoda, że na czas władze nie wprowadziły cen maksymalnych i pozwolono rozwinąć się rynkowi przeróżnych spekulantów. Szpitale zmuszone były kupować po horrendalnych cenach maski , fartuchy, skafandry i rękawice. Obecnie przychodnie, lekarze podstawowej opieki zdrowotnej i specjaliści pracują głównie w oparciu o teleporady. Dobrze działa system e-recepty. Procedury szpitalne zaczęły lepiej funkcjonować po skróceniu czasu oczekiwania na wynik testu na koronawirusa (coraz częściej udaje się to w 24 godziny). Niestety, według pracowników ochrony zdrowia, obecnie system oparty jest na „odpychaniu” pacjenta jako potencjalnie zakażonego. Nagonka na winnych zakażenia i grożące postępowania prokuratorskie powodują strach wśród personelu oraz zarządzających. Ich zdaniem w niepewnych czasach przy szybko zmieniających się procedurach i decyzjach oraz wszechobecnej polityce i niektórych mediach czekających na sensacje coraz trudniej podejmować racjonalne decyzje. Zresztą możliwość wprowadzenia komisarza do szpitala na czas epidemii bez podania przyczyny to raczej kiepska dla zarządów perspektywa.
Na szczęście na Pomorzu obserwuję wśród zarządów szpitali profesjonalizm i umiejętność zarządzania w tym trudnym okresie. Przeorganizowali oddziały ratunkowe – bo tak naprawdę to one, a nie wyznaczone szpitale, stały się centrami diagnostyki w kierunku COVID z wydzielonymi specjalnymi strefami, gdzie przebywają pacjenci o niezdefiniowanym statusie infekcyjnym. Występują jednak problemy z procedurami dotyczącymi przekazywania pacjentów do szpitala jednoimiennego Marynarki Wojennej, który nigdy nie był szpitalem z ostrymi dyżurami, nigdy nie współpracował z innymi szpitalami w województwie i zawsze był podporządkowany MON. Przeniesienie pacjentów podejrzanych o COVID do Szpitala Marynarki Wojennej spotyka się z odmową, ponieważ uważają, że mają obowiązek tylko hospitalizować chorych na COVID, a nie podejrzanych o tę chorobę. I dlatego wyjątkowo dużą ilość łóżek mają niewykorzystanych w sytuacji kiedy w innych szpitalach i ich SOR-ach jest przepełnienie. Kolejnym problemem jest wykrywanie nowych przypadków zakażeń koronawirusem wśród pracowników szpitali. Powoduje to konieczność podejmowania wielu działań organizacyjnych, które wywołują duże napięcia. Często zarządy szpitali są zmuszone wyłączać całe jednostki organizacyjne. Ogniska infekcyjne w szpitalach muszą być szybko zabezpieczane tak, aby za wszelką ceną utrzymać dostęp do świadczeń dla pacjentów.
Największe oburzenie personelu szpitali powoduje brak zgody na testy przesiewowe pomimo wielu apeli w tym WHO. Podkreślają, że czują się pozbawieni ochrony ponieważ dopiero wprowadzenie systemu profilaktycznego przeprowadzania testów wśród medyków bez obowiązku wyłączania ich z udzielania świadczeń do czasu otrzymania wyniku rozwiąże ten problem. W związku z odwołanymi zabiegami planowymi występują konflikty przy wykorzystaniu personelu, ograniczaniu liczby godzin kadry medycznej pracującej na kontraktach oraz zmniejszonych wynagrodzeniach. Zarządzający starają się utrzymać spokój i zastanawiają się jak i ile płacić, aby nie powodować niepokoju i odejść personelu. Z kolei wzrost kosztów zużycia środków ochrony indywidualnej, wszelkiego rodzaju usług oraz płac wynikających ze wzrostu płacy minimalnej wzmaga poczucie niepewności finansowej szpitali. Ponadto dużym obecnie utrudnieniem w pracy szpitali jest konieczność gromadzenia i przekazywania do różnych instytucji typu Ministerstwo Zdrowia, Pomorski Urząd Wojewódzki, SanEpid, Urząd Marszałkowski WP coraz większej liczby danych i informacji opisowych, często tych samych, ale w innym układzie.
Pracownicy i osoby zarządzające ochroną zdrowia nie potrafią mówić o dzisiejszej sytuacji i ich problemach bez emocji. Pytają jak mają to wytrzymać? Oczekują tarczy dla służby zdrowia określającej zakres interwencji państwa, wsparcia organizacyjnego i finansowego szpitali oraz wzmocnienia służb zarządzania kryzysowego i sanitarno – epidemiologicznego. W każdej jednak rozmowie, mailu, smsie podkreślają nie tylko ofiarność medyków zasługujących na szczególne wyróżnienie i docenienie, ale również o wielkiej fali ofiarności ze strony firm i pojedyńczych obywateli. To cudowne zjawisko, jak mówią, ociepla ten smutny obraz skutków pandemii i czasami nieudolnych działań związanych z zarządzaniem tym ogromnym kryzysem. Faktycznie pomorskie firmy same przeżywające problemy gospodarcze i finansowe wykazują się niezwykłą postawą obywatelską.
Od początku pandemii Pracodawcy Pomorza inicjują akcje pomocy dla służby zdrowia oraz wspierają programy podejmowane przez swoich członków. Dla przykładu akcję „Jesteśmy razem. Pomagamy” zainicjował prezes i założyciel Drutex S.A. Leszek Gierszewski. Na prośbę firm członkowskich Amber Side i Amber Expo, które zaproponowały akcję „Posiłek Za Wysiłek” związek włączył się do pozyskiwania firm, które finansują codziennie dostarczane posiłki dla pracowników szpitali. Na dziś akcję tę wspiera kilkadziesiąt firm, które wpłacają od kilku do kilkunastu tysięcy złotych, w tym m.in. Zarząd Morskiego Portu Gdańsk, IQ PL, Baukrane Budownictwo, Euro Styl. Pracodawcy Pomorza promują zbiórki pieniędzy na zakup respiratorów, bronchoskopów i sprzętu ochrony osobistej oraz bezpośrednie wsparcie finansowe i rzeczowe dla podmiotów leczniczych jakiego dla przykładu udziela firma Ziaja. Ostatnio przedsiębiorstwo Cemet Kazimierza Lewandowskiego zakupiło respirator. Kiedy kilkanaście dni temu Uniwersytet Medyczny zwrócił się o pomoc w pozyskaniu dużej ilości maseczek chirurgicznych wystarczył jeden telefon do Marka Piechockiego, prezesa firmy LPP należącej do Pracodawców Pomorza, który od ręki podarował 20 tysięcy sztuk maseczek. Takie postawy zawsze cieszą a wspólnota buduje. Z kolei przedsiębiorcy otrzymują przecież pomoc od państwa chociaż nie tak szybko i nie tak hojnie jak postulowali. Dobre wieści dotarły z Brukseli. Komisja Europejska, po wcześniejszym umożliwieniu Polsce elastycznego wydatkowania niewykorzystanych funduszy, zatwierdziła kolejny program pomocy dla polskiej gospodarki o równowartości 75 mld zł. Chodzi głównie o rozwiązania zawarte w tzw. tarczy finansowej, firmowanej przez Polski Fundusz Rozwoju. To nie pierwszy pakiet zatwierdzony przez Komisję Europejską. Kilka dni wcześniej zatwierdzono programy o kwocie 35 mld zł i następny w wysokości 700 mln Euro. Jest nadzieja, że pandemia poprzez wyzwalanie wzajemnej pomocy umocni nie tylko naszą narodową wspólnotę, ale również wspólnotę europejską.