Złoto zakończyło miniony tydzień z ceną niespełna 1350 dolarów za uncję. To oznacza, że kurs królewskiego kruszcu poszedł w górę aż o 2,5 procent. Na ten znakomity rezultat wpłynęły łagodniejsze od oczekiwań zapowiedzi podwyżek stóp procentowych w USA i wzrastające obawy o skutki wypowiedzianej przez Donalda Trumpa wojny handlowej.
Dobry tydzień ma za sobą także srebro, którego wartość wzmocniła się o 1,5 procent – w ubiegły piątek za uncję tego metalu trzeba było zapłacić 16,6 dolara. Słabiej radziły sobie platynowce – platyna wyszła „na zero” (cena uncji to niespełna 950 dolarów), a pallad stracił prawie 2 procent (975 USD/oz).
Zapowiedzi Fed windują cenę złota
Zgodnie z oczekiwaniami, amerykańska Rezerwa Federalna podniosła stopy procentowe o 25 punktów bazowych, czyli do poziomu 1,5-1,75 proc. Jednak komunikat, który towarzyszył podwyżce, nie był po myśli inwestujących w dolara, wpłynął z kolei na wzrost notowań złota. Bank centralny nie zaostrzył bowiem planu podnoszenia stóp procentowych, pozostając przy trzech podwyżkach w 2018 roku. Jak wynika z wykresu punktowego, w przyszłym roku możemy spodziewać się także trzech podwyżek, a w 2020 roku – dwóch.
Na sytuację rynkową nie wpłynęły także nowe projekcje makroekonomiczne. Fed podniósł ścieżkę inflacji, która w 2018 roku powinna – w ujęciu rocznym – wynieść 1,9 procent, z kolei zdecydowanie obniżył prognozy związane z bezrobocie. Aktualne przewidywania wskazują na dalszy spadek – z 3,8 proc. na koniec bieżącego roku do 3,6 proc. w latach następnych. Wcześniej bank szacował ten wskaźnik na około 4 procent.
Wojna handlowa sprzyja notowaniom kruszców
Na kurs złota, oprócz prognoz związanych ze stopami procentowymi, wpłynęły także kolejne odsłony wojny handlowej, toczącej się między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Biały Dom zapowiedział bowiem w minionym tygodniu pakiet ceł i sankcji wymierzony w import w Państwa Środka. Ma on być wycelowany głównie w produkty, co do których istnieje podejrzenie kradzieży własności intelektualnej. Chodzi o towary związane m.in. z telekomunikacją, technologią, odzieżą i przemysłem kosmicznym.
Jak szacuje administracja Donalda Trumpa, cła mają objąć import o wartości 50-60 mld dolarów rocznie, czyli 10 proc. całego importu towarów z Chin. Na efekty tych zapowiedzi, czyli giełdowe spadki i dalsze osłabianie się dolara, nie trzeba było długo czekać. Inwestorzy czekają teraz na odpowiedź Pekinu, który już zapowiedział wprowadzenie ceł odwetowych na żywność i niektóre metale. A to na pewno nie jest ostatnie słowo Chin.
Rynki obawiają się, że sankcje przysporzą problemów wielu importerom i wpłyną na zahamowanie globalnego wzrostu gospodarczego. Dlatego inwestorzy szukają aktywów, które są odporne na to zjawisko. To wpływa na umacnianie się notowań złota i srebra.
Ponadto, wprowadzenie ceł spowoduje, że z amerykańskich sklepów zniknie część chińskich produktów, a co za tym idzie – obywatele USA będą kupować droższe, krajowe towary. To szybka ścieżka do wzrostu inflacji. A kruszce pozostają na nią odporne.
Michał Tekliński, Grupa Goldenmark SA