W najbliższy piątek (14.01) mija termin przedstawienia przez PKN Orlen sposobu wypełnienia zobowiązań od których Komisja Europejska uzależniła zgodę na fuzję ww. przedsiębiorstwa z Grupą Lotos.
Z opinii rządowych wynika, że tym razem termin ten nie będzie przesuwany.
Zatem:
- Nastąpi sprzedaż 30% akcji rafinerii. Warunki tej transakcji są bardzo nietypowe, bo nabywca ma mieć prawo do sprzedaży 50% jej produkcji. Negocjacje są bardzo poufne, ale od dawna spekuluje się, że najpoważniejszym kandydatem do tej transakcji jest Saudi Aramco – koncern paliwowy z Arabii Saudyjskiej.
- Sprzedaż obejmie też 80% stacji Lotosu. Nieoficjalnie wymienia się jako najmocniejszego potencjalnego nabywcę węgierski MOL, ale apetyty mają też brytyjski koncern BP oraz Circle K.
- Do sprzedaży jest też 9 składów (magazynów) paliw.
- Musimy pozbyć się też 50% udziałów w sp. joint venture z Air-BP, oferującej benzyny samolotowe.
- Do wzięcia jest też część udziałów w spółce Lotos Asfalt.
- Nowego właściciela powinno znaleźć też spółki Lotos Terminale i Lotos Infrastruktura.
Oto jak ocenia całą fuzję b. prezes (i główny budowniczy potęgi) Lotosu, Paweł Olechnowicz w swej książce pt. Dziwne przypadki polskiego menedżera:
– Pozostanie właściwie część poszukiwawczo-wydobywcza z firmą Lotos-Petrobaltic i jedna z najnowocześniejszych w świecie rafinerii. Ale 30% tejże rafinerii ma objąć firma konkurencyjna, której trzeba zabezpieczyć 50% w zarządzaniu, a co za tym idzie – połowę dostaw ropy do Gdańska oraz połowę zysków ze sprzedaży wytworzonych produktów rafineryjnych. Każdy, nawet słabo zorientowany w transakcjach kapitałowych zauważy, że nie może tu być mowy o jakiejkolwiek fuzji. To niewątpliwie likwidacja Lotosu kosztem wpuszczenia większej niż dotychczas konkurencji na polski rynek.
Anna Kłos