Mieszcząca się przy Długim Targu w Gdańsku Galeria Glaza, pierwsza w Gdańsku galeria rodzinna, zaczęła właśnie obchody 30-lecia istnienia. Tak długi staż jest zasługą artystycznych talentów Tomasza Głazy i biznesowych oraz promocyjnych uzdolnień jego żony Barbary.
Początki były bardziej życiowo-realistyczne, niż natchnione przez boginie sztuki. Po prostu w 1991 roku miasto ogłosiło przetarg na wynajem niezbyt dużego lokalu i Glazowie go wygrali. Zresztą nie jako artyści, ale rzemieślnicy. Tomasz projektował i w dużej części wykonywał damskie torebki. Szły jak woda. Potem Basia nawiązała współpracę z porcelanową firmą Rosenthal. Przez około 10 lat sprzedawali tzw. unikat, czyli wyroby ozdobne, kolekcjonerskie.
Kooperacja skończyła się, gdy ta niemiecka fabryka skręciła w stronę organizowania salonów sprzedaży szkła i porcelany użytkowej. Z tym nie było im po drodze. Podczas kiedy Tomasz realizował się jako artysta, Barbara tworzyła galerię sztuki, w której wystawiali i sprzedawali swe dzieła wybitni malarze. Konsekwentnie budowała markę Glazów.
Można by się spodziewać, że jubileusz rozpocznie się wernisażem najwybitniejszych z wybitnych twórców, ale nie znacie biznesmeńskich talentów Barbary. Zorganizowała wernisaż zatytułowany „Niepodległość trójkątów”. Artystów rzeczywiście jest troje, w tym tylko jedna osoba – Alicja Domańska – ma ukończone kierunkowe studia wyższe, czyli dyplom Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Pozostali już wypracowali nazwiska w zupełnie innych dziedzinach.
To znany ogólnie muzyk – Grzegorz Skawiński – kompozytor, piosenkarz, autor tekstów, gitarzysta i producent muzyczny, którego pamiętamy przede wszystkim z zespołów O.N.A. i Kombi. Mówiąc nawiasem, wygrzebał z racji wernisażu ze swego repertuaru „malarską” piosenkę i wykonał ją ku zachwytowi uczestników wieczoru. Fragmenty, które zapamiętaliśmy, mogą być recenzją malarskiej twórczości artysty: „Gdy spotkasz w życiu czarne myśli, to pomaluj je”, albo: „ Kolory tańczą w twoich oczach, słońce kocha cię…”
Faktycznie malarstwo Skawińskiego jest niesamowicie barwne, czasem katastroficzne (np. nawiązanie do obrazu „Krzyk” Muncha), kiedy indziej czerpie szeroką garścią z folklorystycznych kultur ludów Afryki czy Azteków. Autor przyznaje, że w czasach młodości wahał się czy postawić w życiu na swe talenty muzyczne czy plastyczne? Co prawda muzyka zwyciężyła, ale malarstwo nie dało tak zupełnie o sobie zapomnieć. Zapewnia, że choć jest samoukiem, intensywnie poszerza swą wiedzę, korzystając zarówno z internetu jak wskazówek i rad profesjonalistów.
Trzeci bok trójkata to Łukasz Radwan, którego do tej pory znaliśmy jako dziennikarza, recenzenta, propagatora i krytyka sztuki. Cybernetyczne, neonowe wprost kolory i zafascynowanie nowoczesną matematyką (tak!) to istota jego malarstwa. Nauka ta stara się wyjaśnić, jak skonstruowany jest świat. Radwan w swych obrazach chce zawrzeć to, o czym pisał Lem. Jego (Radwana) malarstwo nie naśladuje rzeczywistości, ale ją tworzy.
Przy tych dwu męskich sensu stricto twórcach, dzieła Alicji Domańskiej są subtelne, delikatne, zanurzone w mglistych niedopowiedzeniach, Przedstawiają emocje i niedookreślenia.
Wróćmy do biznesowych talentów Basi. Udało się jej ściągnąć na wernisaż nie tylko wielbicieli sztuki, ale też polityków znanych z pierwszych stron gazet i programów telewizyjnych. W ich liczbie posłankę Małgorzatę Chmiel, wiceprzewodniczącą sejmiku pomorskiego Hannę Zych-Cisoń, a nawet prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego, który jak ogólnie wiadomo chętnie popiera i wspiera artystów – pod warunkiem, że sopockich.
Przybył też Tadeusz Gleinert – b. radny gdański, przewodniczący Stowarzyszenia Rajców Gdańskich i oczywiście Andrzej Stelmasiewicz – przewodniczący Komisji Kultury i Promocji w Radzie Miasta Gdańska, organizator Fundacji Wspólnota Gdańska, bez obecności którego żadna impreza z dziedziny kultury nie ma szans się odbyć.
Pogoda niestety była deszczowa, co spowodowało, że wernisaż nie mógł wylać się nie tylko na przedproże, ale na Długi Targ, jak ongiś bywało. Skąpość przestrzeni jednak nie przeszkadzała. Grzegorz Skawiński też to zauważył: „Przestrzeń mała, a dźwięk jak w kościele”. Ktoś inny dodał, parafrazując Szekspira: „Mówisz, że kochasz deszcz, a gdy tylko zaczyna padać, rozkładasz parasol”…
Anna Kłos